fbpx

Cześć Dzieciaki!

Chciałbym Was zapytać, czy Wy też tak macie, że najlepszych przyjaciół poznaliście w szkolnej (lub przedszkolnej) ławce i w trakcie wspólnych zabaw?

Bo dziś opowiem Wam o moim najlepszym kumplu – Eliocie Szelmowskim.

Poznaliśmy się właśnie w szkole. W szkole dla psów, oczywiście. Obaj wyjechaliśmy na dziesięciodniowy kurs psiej grzeczności na Mazury. No i cóż. Wstyd się przyznać… obaj straszliwie broiliśmy i łobuzowaliśmy na naszych lekcjach. A gdy nauczycielka się w końcu na każdego z nas pogniewała, postanowiliśmy zejść jej z oczu i poszliśmy na wspólne wagary na spacer.

Na spacerze okazało się, że mimo dzielących nas różnic, jesteśmy bardzo podobni.

Eliot jest biały, bielutki (no chyba, że się ubrudzi w błocie), a ja jestem raczej czarny.

Eliot jest duuuuuży, ma bardzo długie łapy, a ja jestem tak mały, że mogę zmieścić się pod nim.

Eliot ma różowy nos, a mój jest czarny.

Eliot jest bardzo żywiołowym psiakiem, wszędzie go pełno (jak na załączonym zdjęciu), a ja jestem bardziej spokojny.

Ale za to mamy tak samo oklapnięte jedno ucho!

Obaj czasem rozrabiamy, obojgu nam spodobała się ta sama psia dziewczyna (o niej opowiem Wam niedługo), obaj uwielbiamy przygody i spacery. A Eliot na dodatek to najprawdziwszy szelma i cwaniak i łobuz, wystarczy spojrzeć na blizny na jego pyszczku!

Od tamtego szkolenia na Mazurach minęło już sporo czasu. A my nadal się przyjaźnimy i mamy wspólne przygody. Na przykład byliśmy razem na kajakowej wyprawie. I zrobiliśmy halloweenową przebieraną imprezę. I razem biegamy po polach. I razem uratowaliśmy naszą psią księżniczkę! I mamy jeszcze mnóstwo wspólnych łobuzerskich planów. Chcecie, żebym Wam opowiedział więcej o naszych wyczynach?

Na pewno niedługo lepiej poznacie Eliota, nie mogę się doczekać, żeby Wam go lepiej przedstawić.

Ale mam do Was jedną prośbę – nie bierzcie z nas przykładu! Nie chodźcie na wagary i nie łobuzujcie za dużo. Natomiast księżniczki ratujcie! Zawsze!!!