Kraść nie wolno, kradzież jest zła.
Wiesz to już ty, wiem to i ja!
„Pilot! Ty łotrze! Oddawaj!”
Oj parę razy zdarzyło mi się usłyszeć już takie słowa. Że niby coś ukradłem. Ale to nieprawda. Ja wcale nie kradnę.
I podejrzewam, że inne psy też wcale nie kradną. Co to, to nie!
Już Wam tłumaczę.
Mi ludzkie rzeczy nie są do niczego potrzebne. Są tylko dwie sytuacje, gdy coś ludzkiego trafia do mojego pyszczka lub do mojej tajnej bazy. I chyba można zrobić z tego regułę:
Pies wyczuwa jedzenie.
Gdy poczuję zapach jedzenia to oczywiście, że biegnę sprawdzić co to takiego, czy da się to upolować i zjeść. Bez względu na to czy jestem akurat głodny, czy nie. Choć raczej zawsze jestem głodny.
No więc tak – ja nie kradnę jedzenia. Ja na nie poluję! Jedzenie mnie woła, a mój instynkt na to wołanie odpowiada.
A poza tym w ten sposób sprzątam i pilnuję, żeby nic w domu się nie zepsuło. Bo skoro na przykład kabanos spadł komuś na ziemię, to przecież człowiek już go nie zje (bo są na nim bakterie i brud – na przykład psie kudły). A czasem może nawet człowiek nie zauważyć, że coś mu spadło. Więc ja uważam, że moim obowiązkiem jest takiego na przykład kabanosa posprzątać. I zjeść.
Jestem trochę za niski, żeby sprzątać też blaty kuchenne. Ale mój kumpel Eliot Szelmowski doskonale dba o porządek w kuchni! Każdy garnek pozostawiony bez pokrywki (choć Eliot właśnie szkoli się w podnoszeniu pokrywek) zostaje wylizany aż do dna – tak, że aż lśni jak po najlepszym nabłyszczaczu. Eliot kiedyś sprawdzał też, czy jego pani na pewno dobrze segreguje śmieci, ale po remoncie kuchni śmietniki są już przed Eliotem schowane.
Więc rozumiesz – my przecież w tych dwóch sytuacjach nie kradniemy. My polujemy, pilnujemy i chcemy dobrze! I się najeść.
Pies chce uwagi.
Przecież dobrze wiadomo, że jeśli ktoś zaprasza do swojego domu psa, to znaczy, że chce się tym domem z psem dzielić. I jego wyposażeniem.
Jeśli coś nie jest przede mną schowane, to ja sobie tak to rozumiem, że to może być moje, na chwilę. Jeśli jakaś torba nie jest szczelnie zamknięta, to zaprasza mnie do włożenia do niej nosa. Jeśli coś leży na podłodze, to ja mogę (choć nie muszę) się tym zainteresować.
Ale wcale nie chodzi mi o to, że potrzebuję skarpetek walających się po ziemi. Wcale nie potrzebuję ludzkich butów, ołówka, bombki czy widelca. Ja je sobie biorę do pyska i paraduję z nimi po domu, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę. Tak to działa ze wszystkimi psami, na serio!
Eliot, Tica, Lulka, Zosia i inni moje psijaciele też tak próbują zaczepiać swoich ludzi. No może tylko Profesor Hipis nie stosuje tych psich sztuczek, bo jest na to za dobrze wychowany.
I to wcale nie jest kradzież! No co najwyżej próba wykupienia ludzkiego czasu. Pobaw się ze mną, a ja oddam Ci Twój skarb.
Oczekuję wtedy, że ktoś zacznie mnie gonić żeby zabrać mi moją zdobycz. Im cenniejsze mam znalezisko, tym większą mam pewność, że ktoś zwróci na mnie uwagę. Ale Zu jest niestety już za cwana na te numery. Ona dobrze wie, że tylko o gonitwę, zabawę i zwrócenie na siebie uwagi mi chodzi. Pozwala mi więc zabrać mój zdobyty skarb do mojej bazy pod łóżkiem i tylko raz na jakiś czas hurtem wszystko stamtąd wyjmuje gdy ja tego nie widzę.
Ale dzisiaj…
Dzisiaj wywinąłem jednak niezły numer.
Z plecaka rzuconego wczoraj przez Zu w kąt wydobyłem – uwaga, uwaga – jej portfel. I pobiegłem prosto do niej do kuchni.
– „Zobacz, zobacz, co ja mam!” – zademonstrowałem jej portfel w pyszczku
– „Pilot, Ty łotrze, oddawaj!” – Zu krzyknęła i już zaczęła sięgać w moją stronę, a ja oczywiście od razu zacząłem uciekać.
Widać było, że się w niej gotuje. No bo zabranie portfela to już całkiem poważna kradzież.
Ale ja nie miałem wyrzutów sumienia. Bo ja z tym portfelem natychmiast pognałem na kanapę. A Zu za mną! Na kanapie leżał otwarty laptop, na którym chwilę wcześniej oglądaliśmy zdjęcia piesków w naszym zaprzyjaźnionym schronisku w Gaju, z którego pochodzę. Położyłem portfel na klawiaturze, spojrzałem na Zu i zrobiłem „papa”.
– „Papa pieniądze!” Lećcie do schroniska, do potrzebujących psiaków, na Mikołajki!
No cóż, zgadnijcie jak zareagowała Zu na taki numer…
P.S. Pieniądze zrobiły „papa” i poleciały gdzie trzeba. A Zu zamknęła portfel w plecaku i plecak położyła wysoko, na krześle. A ja teraz się do niej przymilam i udaję niewiniątko. To działa.
P.S. 2 – KRAŚĆ NIE WOLNO!