fbpx

Hej Dzieciaki!

Poleciałem dziś na spacerek nad rzekę. Poza mną i moją panią nie było nikogo w zasięgu wzroku więc mogłem biegać zupełnie bez smyczy, LUZEM i na dodatek BEZ KAGAŃCA! To mi się naprawdę nieczęsto zdarza!

Świętowałem więc tę okazję szalonym bieganiem po łąkach i rozlewiskach. Wyszukiwałem największe badyle i kłody, a także wielkie kamloty żeby przenieść lub przetoczyć je na właściwe miejsce. Bo Jakoś tak źle leżały na tej łące…

Przy okazji oczywiście przebiegałem przez najróżniejsze krzaki, trawy, chaszcze, zarośla, krzewy i gąszcza. Szaleństwo i psie szczęście! Uwielbiam swobodę i możliwość biegania tam, gdzie tylko mam na to ochotę.

Na koniec jeszcze ganiałem za moją ulubioną piłką tak długo, aż w końcu opadłem z sił i położyłem się zmęczony na piasku. Jakoś ciężko mi było…

Moja pani powiedziała, że czas już wracać do domu. Ledwo dźwignąłem się na łapkach i potruchtałem powoli do naszego auta. Dałem jakoś radę wskoczyć na fotel, klapnąłem ciężko i przez całą drogę zastanawiałem się co mi tak ciąży. Na dodatek zaczęły mnie swędzieć plecy. Pomyślałem sobie, że fajnie by było gdyby tak właśnie urosły mi na plecach skrzydła. Byłbym super Pilotem-Samolotem! Ale to nie było to…

Już w domu, w trakcie czyszczenia ręcznikiem moich ubłoconych po spacerku łapek moja pani krzyknęła „O fuj!!!” i zaczęła coś ze mnie strzepywać. Okazało się, że po moim grzebiecie przechadzał się kleszcz! Najpierw pokazał się jeden. A potem z mojego futra wylazł drugi. I trzeci! I kolejne! O fuj!!!

Kleszcze to takie małe robaki, które żyją w trawie, na drzewach, w krzakach i stamtąd zeskakują i wgryzają się w skórę psa (ale człowieka też!), przyczepiają się na kilka dni i piją jego krew. Samo to jest już totalnie niefajne. Ale najgorsze jest to, że kleszcze mogą roznosić bardzo poważne choroby. Dlatego są fuj!

I dlatego też, po spacerze na łąkach czy w lasach, warto się dokładnie obejrzeć i sprawdzić, czy przypadkiem nie wskoczył na nas jakiś kleszczowy pasażer na gapę. A jeśli się jakiś trafi, to trzeba się go pozbyć. A jeśli już się jakiś uczepił skóry to można go wyciągnąć specjalną pęsetą (takimi szczypczykami) albo pętlą. Najlepiej gdy załatwi to ktoś Dorosły. A w razie wątpliwości, zawsze można iść do weterynarza. Albo lekarza 🙂

Ja dziś miałem szczęście. Żaden kleszcz się we mnie nie wgryzł. Po dokładnym przejrzeniu futra i wyciągnięciu wszystkich kleszczowych podróżników znów odzyskałem siły, zrobiło mi się lekko. Zupełnie jak bym dostał skrzydeł!!!