fbpx

Hej Dzieciaki!

Jest taki jeden śmierdzący temat, który wszyscy zwykle omijają szerokim łukiem. Ale nie my, psy!

Jak myślicie, co mam na myśli?

Chcecie więcej podpowiedzi?

Coś co śmierdzi…
Co leży na ulicach i w lasach…
Coś brązowego…

Tak! Kupa.

Dziś opowiem Wam o kupach.

Kupa (stolec, kał, odchody – nazw jest wiele wiele więcej) to nic innego jak resztki jedzenia, bakterie i inne związki organiczne (różnorakie drobne cząsteczki), wydalone przez organizm. Co ja Wam będę opowiadał, na pewno wiecie jak wygląda kupa!

A już na bank wiecie jak wygląda psia kupa. Niestety, niektórzy właściciele psów zapominają albo nie chcą ich zbierać po swoich zwierzakach, dlatego chodniki i trawniki są pełne odchodów. Niestety. Niestety, bo psie kupy mogą zawierać groźne dla ludzi bakterie i pasożyty. A co to za problem schylić się, wziąć kupę w torebkę i wyrzucić ją do śmietnika?! Żaden problem!

Ale wcale nie o tym chciałem Wam opowiadać, bo Wy już i tak wiecie, że trzeba zbierać psie kupy.

Chcę Wam powiedzieć, że kupy są dla nas psów fascynujące! Wszystkie kupy, nie tylko psie! Wąchanie kocich kupeczek, owczych czy króliczych bobków, a także krowich i końskich placków dostarcza nam niesamowitych wrażeń! Tego nie da się opowiedzieć ludzkimi słowami. Ahh te zapachy… Ahhh… ten smak…

Tak. Choć to dla Was wydaje się obrzydliwe, wiele psów zjada kupy. Albo chociaż próbuje liznąć, zanim ich właściciele się zorientują.

Dlaczego? Czasem, bo coś ładnie pachnie. Czasem, bo czujemy, że w danej kupie jest coś smacznego. Czasem jesteśmy głodni. Czasem chcemy zwrócić na siebie uwagę. Powodów jest mnóstwo. Zjedzenie kupy zdarza się co czwartemu psu. Są też psi maniacy, którzy namiętnie szukają kupek do zjedzenia, ale najczęściej się leczą z tej przypadłości pod okiem weterynarza lub behawiorysty. Bo to oczywiście niedobrze i niezdrowo jeść kupy.

Rzadko bo rzadko, ale i w mojej Bandzie zdarzają się przypadki zjedzenia kup. Ale nie powiem Wam kto z nas jest takim świntuszkiem. Opowiem Wam tylko, że jeden piesek niedawno zeżarł w trakcie spaceru końskiego placka. A drugi piesek pożarł z radością bobki sarny. No nie mogli się powstrzymać…

A teraz opowiem Wam najgorsze… Ten drugi piesek wrócił zmęczony do domu po tym sarnim spacerku i położył się spać. Ale czasem łypał jednym okiem co się w domu dzieje. Jego Pani poszła do łazienki załatwić swoje sprawy (te, o których mowa w tym poście) ale nagle zadzwonił jej telefon… Pędem pobiegła go odebrać, z pośpiechu nie zdążyła tylko spuścić wody. A piesek jakoś tak się nagle obudził i… Domyślacie się co się dalej stało?

Powiem Wam tylko tyle, że Pani tego pieska nawet nie była w stanie się pogniewać. Oburzona i obrzydzona była strasznie. Każdy człowiek by był! Ale ten biały obżartuch wyciął ten numer po raz pierwszy i miał taką minę niewiniątka, że ostatecznie wyniknęła z tego wcale nie draka tylko… kupa śmiechu!