Hej Dzieciaki,
Chciałbym niniejszym, tu, w Waszej obecności, podziękować za wsparcie przemiłym ludziom, których spotkałem dziś w dość trudnej dla mnie sytuacji.
Już Wam mówię co się wydarzyło…
Jak już wiecie, jestem małym ale bardzo bardzo bardzo upartym terierem. Na dodatek jestem wiecznie głodnym terierem. To wszystko razem czasami potrafi wplątać mnie w niezłe kłopoty. I tak było dzisiaj.
Zabrałem moją panią na popołudniowy spacer po okolicy. Nie mogła się nachwalić jaki jestem grzeczny (nawet jeśli pokłóciłem się odrobinkę z psinką Bojką, ale to ona zaczęła!). I tak mnie chwaliła i chwaliła, a ja szedłem po chodniku dumny z siebie jak paw. Moglibyśmy tak grzecznie dojść aż do domu ale… och jak coś nagle zapachniało!!!
Okazało się, że tuż pod moimi łapami leżała piękna, lśniąca i smakowita kość od kurczaka. Mój instynkt wiecznie głodnego łowcy zadziałał natychmiast – od razu złapałem tę kość do pyska! Zanim nawet moja pani krzyknęła komendę „Fuj!” – która znaczy, że mam czegoś nie brać do pyska (i którą zdarza mi się ignorować… czasami… często), już się po tę kostkę schyliłem!
Byłem pewien, że zdążę te kość szybko pogryźć i przełknąć, zanim moja pani się zorientuje. Ale nic z tego! Owszem, nie zdążyła mnie uprzedzić w sprawie wzięcia kości do pyska, ale za to zdążyła złapać za kość, zanim zacząłem ją rozgryzać.
No i klops. Miałem w pysku pyszną kość i palce mojej kochanej pani. No nie wypadało gryźć, nie mogłem jej przecież ugryźć. Ale nie mogłem też puścić kości. Ona też nie chciała puścić kości i pozwolić mi jej zjeść. Więc tylko warczałem z niezadowoleniem. A ona, też niezadowolona, próbowała mi wytłumaczyć dlaczego ta kość jest niedobra. I tak staliśmy na środku chodnika i się siłowaliśmy.
I wtedy pojawili się ci przemili ludzie, trzy panie i pan. Bardzo chcieli nam pomóc rozwiązać naszą kłótnię. Zagadywali nas i sugerowali różne rozwiązania. Jedna z pań powiedziała, żebym zjadł już tę kość (tak! tak! byłem tego samego zdania) ale dodała, że potem powinienem popić ją wodą utlenioną.
Nie od razu zrozumiałem ten podstęp… Dopiero potem dowiedziałem się, że woda utleniona może spowodować u psa wymioty. Więc jeśli psiak zje coś, czego nie powinien i jest ryzyko, że się rozchoruje, można mu podać wodę utlenioną.
Moja pani jednak nie chciała mi oddać kości, nawet jeśli potem miałbym ją zwymiotować. Wtedy ten pan zasugerował, że odwróci moją uwagę – straszył mnie, zaklinał, głaskał i dziubał palcem – ani myślałem dać nabrać się na takie sztuczki! Kości puścić nie chciałem. Nie, bo nie.
Pozostałe panie też nam kibicowały, w końcu jednak cała ekipa musiała już gdzieś iść. Żegnali się z nami trzymając kciuki za to, żebyśmy jakoś pokojowo rozwiązali tę sprawę (a teraz pewnie zastanawiają się jak nam poszło).
I zostaliśmy znów we trójkę – ja, moja pani i kość. Zmęczeni, ale zawzięci, żadne z nas nie chciało puścić tej kostki.
Wiecie jak skończyła się nasza kłótnia? Przegrałem… moja pani załatwiła sprawę innym podstępem. Sprytnie wsunęła znaleziony na chodniku patyk między moje zęby, tuż za kość. Uwolniła w ten sposób swoją rękę, a ja wciąż nie mogłem rozgryźć kości, bo patyk zablokował moje zęby. Co więcej, patyk zadziałał jak dźwignia. Choć bardzo tego nie chciałem, moje szczęki musiały się rozluźnić i wtedy… kostka wypadła, a moja pani szybko ją przechwyciła i wyrzuciła tam gdzie jej miejsce – do śmietnika.
Ależ byłem smutny i zawiedziony… ehhhh.
Zapytacie pewnie dlaczego dziękuję tym naszym kibicom skoro ewidentnie kibicowali mojej przeciwniczce w tym starciu?
Otóż ci mili państwo tak bardzo rozśmieszyli moją panią, że po wszystkim już nawet nie umiała się na mnie gniewać! Upiekło mi się!