fbpx

Pies dla dziecka na gwiazdkę?

Oczywiście, że muszę to napisać! Pies nie powinien być prezentem świątecznym dla dziecka. A już z pewnością nie powinien wyskoczyć z pięknego kartonowego pudełka wyjętego spod choinki. I z kokardą na głowie. Z zaskoczenia. Wszystko jak w reklamie. Ehh…

Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Dla krótkiej chwili radości dziecka z takiego prezentu nie warto rujnować życia psu i innym członkom rodziny. 

Decyzja o obdarowaniu dziecka psem powinna być poprzedzona wieloma godzinami przemyśleń, ustaleń i negocjacji. Sprawdzania, dowiadywania się i analizowania. A przede wszystkim wspólnych – bezwzględnie SZCZERYCH – rozmów dzieci i dorosłych. 

Tymczasem, świąteczny szał sprzyja nieprzemyślanym decyzjom. Pozwól więc, że jednak na wszelki wypadek przypomnę Ci kilka banałów. Bo może jeszcze się zastanawiasz…

Pies to nie rzecz. Ani nie zabawka.

Pies to myślące, czujące stworzenie. Byt indywidualny.

Dziecko nie może go przestawiać z kąta w kąt, jak mu się podoba. Nie może też go schować pod łóżko i przypomnieć sobie o nim po roku. Nie może go wyrzucić. Nie może oczekiwać, że będzie na każde jego zawołanie. Pies nie zadziała od razu jak króliczek na baterie – trzeba mu poświęcać czas, szkolić karmić, wyprowadzać. Nie ma dołączonej instrukcji obsługi – trzeba ją wypracować, nie obejdzie się więc pewnie bez warknięć i kłapnięć. Co gorsza, często okazuje się, że pies woli słuchać dorosłych, a nie dziecka i lepiej czuje się w ich towarzystwie. 

I co? Bez odpowiedniego przygotowania dziecko będzie prawdopodobnie miało po miesiącu więcej frustracji niż radości z psa. 

Pies dla dziecka? Dobry żart.

Technicznie podchodząc do sprawy – osoba, która psa adoptuje lub kupuje jest za niego odpowiedzialna. W obu przypadkach osoba dorosła podpisuje umowę – adopcji lub kupna psa – i niejednokrotnie (choć niestety nie zawsze), schronisko, fundacja czy odpowiedzialny hodowca przeprowadzają wywiad i upewniają się, że pies trafia w dobre ręce. Więc nawet jeśli pies ma „należeć” do dziecka, to i tak odpowiedzialność za zwierzę spoczywa na dorosłych. 

Druga sprawa, dopiero dziecko w zaawansowanym nastoletnim wieku jest w stanie sprostać większości wymagań i potrzeb psa. Choć i tak pewnie nie jest w stanie go finansowo utrzymać. Dlatego decyzja o psie dla dziecka = decyzja o psie dla siebie. Fakt, część obowiązków można przerzucić na dziecko, uwzględniając jego wiek, możliwości i chęci. Ale i tak to dorosły musi w 100% kontrolować, nadzorować, dbać i odpowiadać za psa. 

Trzeba też pamiętać, że aby dziecko mogło psa wychować, najpierw trzeba wychować (przygotować) to dziecko. Trzeba rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać.

Pies to przyjaciel. Chemia musi być.

Nie wyobrażam sobie, żebym miała dać komuś dorosłemu psa w prezencie – z dnia na dzień, bez zapowiedzi. Od teraz – na całe życie. Psa mojego wyboru, a nie takiego, który poruszył serce osoby obdarowanej. No to dlaczego niektórzy dorośli robią to swoim dzieciom?

Parafrazując Małego Księcia: „Teraz jesteś dla mnie tylko małym dzieckiem, podobnym do stu tysięcy małych dzieci. Nie potrzebuję ciebie. I ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko psem, podobnym do stu tysięcy innych psów. 

A nie każdy z każdym się dogada. Dziecko musi poczuć to „coś” do swojego nowego psiego przyjaciela. Dziecko i pies powinni stworzyć więź, oswoić siebie nawzajem. Dziecko powinno poczuć odpowiedzialność za swojegopsa. Wiadomo, że to przyjdzie z czasem. Ale szykować trzeba się z wyprzedzeniem. Dlatego najlepiej gdy dziecko uczestniczy w świadomym wyborze psa i wszystkich przygotowaniach związanych z jego adopcją lub kupnem. A potem wybiera swoim sercem (i rozumem rodziców) swojego przyjaciela!

Pies nie na szybko. I nie z przeceny!

Z całego serca jestem za adopcjami, a nie kupnem psa (choć rozumiem świadomych kupujących). Ale uważam, że to całe szczęście, że wiele schronisk przezornie wstrzymuje wydawanie psów do adopcji w okresie przedświątecznym. Schroniska doskonale wiedzą, że wiele z adoptowanych psów wraca do nich z powrotem gdy tylko kończą się Święta i zaczyna się styczniowa rutyna. Lepiej psu oszczędzić trudnych emocji związanych z nadzieją na nowy dom i porzuceniem. Bo to przecież o dobro psa chodzi.

Takich skrupułów niestety nie mają niektórzy hodowcy. Nie da się ukryć – Święta (a Święta w pandemii w szczególności) to okres żniw dla producentów szczeniaczków. Ręce zacierają też pseudohodowcy żerujący na ludzkiej naiwności i oszczędności. Bo mają „rasowe psiaki tylko taniej, bo bez rodowodu” (co jest oczywistą bzdurą). A wielu dorosłych stwierdza – no skoro nie mogę adoptować, to kupię psa, może akurat jakiś hodowca sprzeda go taniej, po okazyjnej świątecznej cenie, przecież na papierach mi nie zależy. 

Co często z tego wychodzi? Tani śliczny szczeniak, który wyrasta na chorowitego psa sprawiającego problemy. 

Co z tego wynika? Adopcja lub kupno psa dla dziecka na ostatnią chwilę przed Świętami to kiepski pomysł. Znów powtórzę – trzeba siebie i dziecko do tego przygotować. Adopcję trzeba ustalić ze schroniskiem z wyprzedzeniem, a dobry hodowca wie, w którym momencie najlepiej odłączyć szczeniaka od mamy – i Święta nie mają tu nic do rzeczy. A o psach z przeceny (czyli pseudohodowli) należy zapomnieć – może z braku popytu nie byłoby podaży…? 

Pies – (nie) prezent abonamentowy.

I na koniec – pies to nie jest jednorazowy wydatek na adopcję czy zakup. Już bliżej mu do drogiego prezentu w typie lśniącego Bentley’a albo domu nad morzem. Bo w psa trzeba inwestować przez całe jego życie. 

Więc jeśli dziecko mówi: „na te Święta chcę tylko pieska” – to nie daj się nabrać. „Tylko piesek” to na sam początek, w wersji minimum, pies + karma + obroża + smycz + worki na kupy + miski. Można doliczyć też koszt zabawek, legowiska, smakołyków. A także weterynarza (kontroli, szczepień, odrobaczenia) i behawiorysty (psiego przedszkola, szkoły). 

I teraz trzeba to jeszcze odpowiednio pomnożyć przez całą długość życia psa. Kiedyś pokuszę się o przygotowanie takiego kosztorysu ale wierz mi – mowa jest nie o setkach, ale o tysiącach złotych. 

Myślę, że spokojnie można uznać, że pies na gwiazdkę powinien zwolnić dziecko z otrzymywania prezentów gdzieś tak do osiemnastki (choć może to wcale niegłupi pomysł? 🙂 – warto to dziecku uświadomić. 

 A może „talon na psa”?

Jeśli decyzja jeszcze nie zapadła, jeszcze nie wiesz, czy Twoje dziecko dostanie psa na gwiazdkę, to mam pewien pomysł.

Spotkałam się niedawno z opcją „talonu na psa”. To taka obietnica, złożona dziecku uroczyście przy choince, że będzie miało psa (i mam na myśli prawdziwą obietnicę – do obowiązkowego spełnienia). Ale nie już, nie teraz. Tylko wtedy gdy cała rodzina odpowiednio się do niego przygotuje i wszystko zostanie dobrze zaplanowane. Musisz to dobrze rozegrać, żeby dziecko nie poczuło się zawiedzione, a wręcz zmotywowane do zgłębienia tajników psiego świata. I tym samym przestanie wiercić Ci dziurę w brzuchu beznamiętnie powtarzając „chcę psa, chcę psa, chcę psa” tylko przejdzie do sensownych przygotowań. Nie ukrywam, że to idealny moment na wręczenie dziecku w prezencie mojej książki „Chcę psa!” i innych publikacji – jako zachęty do poszukiwań odpowiedzi na wiele kwestii związanych z przygarnięciem psiaka. 

 Już po sprawie?

A może decyzja już zapadła? Dziecko dostanie psa na Święta? 

Nie mam absolutnie zamiaru tego potępiać. Zresztą dwie znajome właśnie swoim dzieciakom sprawiają psy na gwiazdkę i z ogromną przyjemnością przyglądam się ich przygotowaniom do powitania psów w rodzinie. 

Skąd taka przyjemność? Bo obie podchodzą do tematu z pełną świadomością powyższych punktów. Co więcej, nie tylko one mają tę świadomość. Ich dzieci też są zaangażowane, uświadomione i odpowiednio przygotowane do adopcji lub kupna psa. Mam też niemałą satysfakcję – dzieciaki właśnie dostały moje książki „Chcę psa!” i „Mam psa!” jako lekturę obowiązkową. Więc raz jeszcze, Twojemu dziecku też je (nieskromnie) polecam! Są na tej stronie w zakładce „Kup książkę”.

 

P.S. Sama adoptowałam Pilota tuż przed Wigilią, 23 grudnia 2017 r. Akurat byłam wtedy w Polsce i wiedziałam, że albo znajdę psa dla siebie tego dnia, albo wcale. Ale adopcja psa była moją bardzo przemyślaną decyzją. Adopcja tego konkretnego psa wyszła przypadkiem (choć o tym opowiem kiedy indziej). Grunt, że podjęłam świadomą i dobrze przemyślaną decyzję, której zdecydowanie nie żałuję. A wręcz co roku, gdy Pilot kradnie bombki z choinki, mam wciąż z niego taką samą uciechę. I przez resztę roku też. Czego i Tobie i Twojemu (przyszłemu?) psiakowi życzę!