Wiecie co to znaczy „zero waste”?
Ogólnie rzecz ujmując, to takie modne teraz określenie na sposób życia dobry dla środowiska, bez produkowania plastikowych śmieci i marnowania rzeczy i jedzenia. Po prostu „zero śmieci”!
W tym temacie jest całe mnóstwo trudnych słów i pojęć – recycling, kompostowanie, segregacja, itp. – są one bardzo ważne i dobrze, żebyście je znali. A nawet nie tylko znali, ale i stosowali! Najlepiej pogadajcie o nich z Dorosłymi. Ja jestem tylko małym pieskiem i się na tym za dobrze nie znam…
Znam się za to doskonale na jedzeniu. Jedzeniu i resztkach posiłków, które Wy, ludzie, często wyrzucacie na chodniki, na trawniki, koło śmietników. W mieście takie jedzenie jest dosłownie wszędzie!
Zwykle wygląda to tak. Jakiś pan albo pani mówi: „Ojeeeej, zostało trochę ryżu z obiadu. I kurczaczek. I warzywka. Nikt chyba już tego nie zje. No szkoda. Ale nic się nie zmarnuje….Wyrzucę na ulicę i może jakieś zwierzątko sobie zje.”
A to, powiem Wam, wcale nie jest ani fajne, ani „zero waste”.
Bo zwierzątko rzeczywiście zjada…
Zjada to i wielka wrona, i bezdomny kotek, i taki domowy piesek jak ja. Bo pachnie ładnie, a jakże! Aż ślinka cieknie! Można też pobawić się w polowanie na takie resztki ludzkiego jedzenia – prawie jak w naturze. Zabawa świetna! Ale potem bolą nas brzuchy, chorujemy i żałujemy tego obżarstwa. Dlaczego?
Bo ludzkie jedzenie wcale nie jest dobre dla zwierząt! A tym bardziej takie już przetworzone (usmażone i przyprawione), stare, często spleśniałe albo skamieniałe – takie, którego sami byście wcale nie chcieli jeść!
A ja na moich spacerach po mieście wciąż wynajduję najdziwniejsze resztki:
– stare ugotowane kości – niby bardzo smaczne ale i groźne dla psiaków, bo mogą pokaleczyć nasze brzuchy od środka, albo utknąć gdzieś w przełyku! Albo w pupie…
– pasztety w opakowaniach – bo my sobie nie wypakujemy tego jedzenia, tylko pożremy z plastikiem – choroba gotowa!
– rybie łby i ogony – przecież nam też ości mogą zaszkodzić!
– szyneczki, wędlinki, kiełbaski, serki, bułeczki, chlebki, makarony, ryże, kasze, golonki, tuszki, kotleciki, pulpeciki…. wszystko to może nam bardzo zaszkodzić!
Proooooszę! Nie traktujcie nas, zwierząt, jak chodzące śmietniki dla Waszego zmarnowanego jedzenia. Żeby być „zero waste” lepiej po prostu kupić mniej, a nie wyrzucać nadmiar na ulicę.
Aha, nie ma nic strasznego w dokarmianiu ptaszków w parku czy kotków na ulicy. Ale sprawdźcie i upewnijcie się jakie jedzenie jest dla nich dobre (bo na przykład chleb wcale nie jest!) i umieśćcie je w specjalnych, stałych miejscach – karmnikach czy wyznaczonych miskach.
Wszystkim nam będzie wtedy lepiej: Wy zadbacie o środowisko, żyjące na dworze zwierzątka zjedzą coś dobrego, trawniki i ulice będą czyste i bezpieczne, a ja i inni moi wiecznie głodni psi przyjaciele nie będziemy musieli nosić kagańców.
Bo niestety tylko kaganiec jest na razie w stanie powstrzymać mnie przed pożarciem jakiegoś świństwa z chodnika. Nie będzie resztek, nie będzie kagańca, ok?
No to buziaki! Pa!