fbpx

Wybierasz się na wycieczkę rowerową i chcesz zabrać na nią swojego psa?

 

Chciałabym powiedzieć: „nic prostszego”! Przecież  z opowieści rodzinnych wiem, że mój pradziadek woził swojego psa, Kropkę, w taki sposób, że tylne łapy trzymała na ramie roweru, a przednie na kierownicy i jechali!

Ale jak to zwykle bywa, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ale da się! Wierz mi! Każdego psa da się zabrać na rowerową wyprawę! Wszystko jednak zależy od jego gabarytów, jego stanu zdrowia, jego stanu emocjonalnego, Twoich sił, Twojej cierpliwości oraz czasu i zasobności Twojego portfela. A właściwie Waszego portfela (bo pewnie i tak co Twoje, to psa… 🙂

Większość opcji rozważałam lub testowałam z Pilotem pod kątem naszych potrzeb: 

  • Pilot jest nieduży ale dość długi, waży ok. 8 kg. Cieszy się dość dobrym zdrowiem ale nie ma kondycji biegacza. Jest psem lękowym, a strachy rozwiązuje (i odstrasza) dość silnym pobudzeniem – potrzebuje mojego wsparcia i kontroli w trudnych sytuacjach. (Tak, to ma znaczenie!)
  • Ja siły mam, cierpliwość do Pilota mam wręcz anielską, a zasobność portfela… no cóż, szału nie ma, ale czego się nie zrobi dla pieseczka i dla własnego świętego spokoju. Przecież chodzi o to, żebym nie rezygnowała ze swoich przyjemności dlatego, że mam psa. Chodzi o to, by psa włączyć w ich realizację! A to niestety potrafi kosztować.

No to teraz podstawowa sprawa. Zastanów się jaki jest Twój pies. Mały, czy duży. W dobrej czy średniej kondycji. Znerwicowany czy wyluzowany. I dokąd się wybieracie! To wszystko zdefiniuje czy Twój pies będzie przed rowerem, za rowerem, obok roweru, a może pies będzie na rowerze!

 

Pies na smyczy obok roweru

 

Zacznijmy od ważnej kwestii – polskiego prawa. Jak piszą Aktywni z psami:

„Prawo o ruchu drogowym bezpośrednio nie zabrania jazdy na rowerze i prowadzenia obok siebie psa, lecz z jego interpretacji wynika, że takie zachowanie jest zabronione.” 

Może nie będę wchodzić w szczegóły, bo wszystko powiedziane jest w podlinkowanym artykule (jeszcze raz: tutaj) ale miejska przejażdżka rowerowa z psem trzymanym na smyczy, biegnącym obok roweru jest (nawet tak zdroworozsądkowo) średnim pomysłem. Co innego leśna przejażdżka! Tylko do tego lasu trzeba się jakoś dostać…

W każdym razie, w określonych okolicznościach, najlepiej leśnych, można wyobrazić sobie, że psiak z przyjemnością będzie biegł przy rowerze i razem z Tobą zwiedzał w ten sposób świat.

Próbowałam tego z Pilotem ze dwa lata temu… Nie wyobrażam sobie jazdy na rowerze i trzymania smyczy w ręce albo przywiązania smyczy do kierownicy. Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo i moje i psa! Wyposażyłam więc mój rower (miejski składak) w specjalny pałąk rowerowy. Wyglądało to tak:

Kliknij na zdjęcie pałąka to otworzy Ci się link do pierwszego z brzegu sklepu na Allegro, gdzie znalazłam taki sam sprzęt jak mój.

Jak widać, dzięki temu ustrojstwu (i innym jego modelom dostępnym w sklepach) przyczepionemu do rury siodełka, Pilot miał możliwość biec obok roweru w sposób bezpieczny – to znaczy smycz jest amortyzowana i na tyle krótka, że Pilocik nie miał możliwości znaleźć się pod przednim kołem roweru. Zaznaczę tylko, że zdjęcie było zrobione na leśnej ścieżce rowerowej, bo to były krótkie pierwsze testy. Łapy nie miały czasu mu się uszkodzić, a i mi sandały nie przeszkadzały 😉

Czy to jest fajne? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi, bo to wszystko zależy… Ale może być fajne! Przynajmniej warto spróbować i się przekonać!

Bez względu na rozmiar psa (mały łatwiej się wplącze pod koła, duży może Cię ściągnąć w krzaki za jakimś zapachem) konieczne jest spokojne podejście do treningu i przyzwyczajania psa do biegania przy rowerze (choć Pilot oczywiście od razu chciał jak najszybciej i jak najdalej). Komendy start, stop, prawo, lewo to podstawa, którą opanować musicie jeszcze przed usiąściem na rower. Potem możecie pozwolić sobie na powolne krótkie dystanse i dopiero stopniowe zwiększanie odległości i prędkości przejazdów.

Jak chodzi o dystanse, to mniejsze znaczenie ma rozmiar psa – znam Jacki Russelle biegające półmaratony i Dogi, które absolutnie nie mają ochoty się przemieszczać. Znaczenie ma stan zdrowia psa, jego predyspozycje (warto o tym porozmawiać z weterynarzem) i trening.

Pilot bez problemu przebiegł w lesie dwa kilometry. Więcej nie chciałam mu nawet proponować, bo przecież był bez przygotowania. Testowaliśmy pałąk i niestety sprawdziły się moje podejrzenia. Bieganie przy rowerze, choć sprawiało Pilotowi frajdę bo mógł się wybiegać, powodowało u niego kumulację negatywnych emocji, tak samo jak zwykłe bieganie ze mną. Co z tego, że miałabym psa padniętego, skoro byłby sfrustrowany? Odpuściliśmy pałąk i bieganie przy rowerze.

Ważna sprawa – jak przy każdym psim bieganiu – trzeba pamiętać o wygodnych szelkach dla psa, amortyzowanej smyczy albo pałąku z amortyzatorem, a także rozgrzewce i rozciąganiu dla psa (tak, dla psa!). I wodzie! (podanej w odpowiednim momencie, tak by też nie obciążać psiego żołądka przed bieganiem).

 

Pies na smyczy przed rowerem

 

Nie ukrywam, to wersja sportowa, dla wybranych. Z pewnością nie dla Pilocika. Ale psijaciele Pilota z Husky w wielkim mieście  – Speedy i Aron są w tym temacie specjalistami.

Chodzi o to, że pies pędzi co sił w łapach przed rowerem, tak właściwie lekko (lub mocno 😉 go ciągnąc na smyczy. Sport ten nazywa się „bikejoring” i faktycznie dobrze sprawdza się dla haszczaków, psiaków energicznych, tych o większych rozmiarach, szybkich i sprawnych. Ale przede wszystkim, to sport dla psiaków posłusznych i bardzo chętnych do nauki. Bo dla bezpieczeństwa człowieka i psa konieczne jest nauczenie się kilku komend i ich bezwzględne wykonywanie.

Do tego sportu konieczne jest odpowiednie wyposażenie – specjalne, wygodne szelki dla psów pociągowych, smycze z amortyzatorem oraz uchwyty do roweru do mocowania smyczy. Oraz mnóstwo ćwiczeń i cierpliwości. A także odpowiedni teren, najlepiej leśne szlaki i ścieżki – byle nie asfalt i nic, co może uszkodzić łapy. A potem – szybkoooooooo!!!!!! Pędzimyyyyyy!!!!

To Speedy i Aron w akcji! Dziękujemy za zdjęcia!

Banda Pilota pies na rowerze

Wpadł w moje oko ostatnio jeszcze taki przejmujący i piękny film. To co prawda reklama sprzętu rowerowego, ale głównymi jej bohaterami są psy. Biegające przed rowerem, bez smyczy. I to jak biegające! Z jaką pasją, radością, przejęciem. Szczerze się wzruszyłam oglądając go. Druga myśl była taka: jakim cudem te psy unikają rozjechania przez rowery… No cóż, to zdecydowanie nie jest zabawa dla każdego („reklama została zrealizowana z udziałem doświadczonych aktorów, nie próbujcie tego w domu” 🙂 Ale obejrzeć warto, kliknij w link:

A Dog’s Tale – SHIMANO

Banda Pilota - pies na rowerze

 

 

Pies w przyczepce za rowerem

 

Tej opcji nie próbowałam z Pilotem choć akurat to jedna z łatwiejszych logistycznie do zorganizowania. Podczas gdy inne sprzęty trzeba albo sobie kupić, albo pożyczać od znajomych i znajomych znajomych, to w przypadku przyczepek rowerowych (także dla psów) – istnieją ich wypożyczalnie (godzinowe, dobowe, stacjonarne i dojazdowe – warto przejrzeć np. olx). Nie zaproponowałam jednak Pilotowi takich wrażeń bo podejrzewam, że siedzenie nisko przy ziemi i dość daleko ode mnie – metr za moim rowerem, w zamknięciu, w obcym miejscu byłoby dla niego zbyt wielkim stresem, nawet po przyzwyczajaniu i przejściu treningu. Bo i do przyczepki, jak do wszystkiego innego, trzeba psa przyzwyczajać. A Pilot darłby się całą drogę w niebogłosy, już ja go znam!

Istnieją modele zmykane i otwarte, firmowe i robione chałupniczo. Są przyczepki zaczepiane do rury od siodełka rowerowego, a widziałam i takie, które funkcjonują jak „kosze boczne”, „side-car” do roweru. To świetne rozwiązanie dla każdego rozmiaru i wieku psa – zwłaszcza na dalekie przejażdżki. Warto jednak pamiętać, że przyczepki swoje ważą, trzeba je dobrać odpowiednio i do psa i do roweru. I swoje kosztują…

To fotka zadowolonego psiaka kupiona na Shutterstocku. Dlaczego ta? Bo psiak przypomina Pana Przecinka z Bandy Pilota. Założę się, że Przecin byłby zachwycony taką przejażdżką…

 

Pies na rowerze

 

Tu chyba mam najwięcej do powiedzenia. Długo głowiłam się w jaki sposób zapakować Pilota na rower, bo uznałam, że akurat dla niego to będzie najlepsze. Znów, opcji jest kilka, część z nich się dla nas nie nadawała.

Kosz lub torba na kierownicę. 

Tylko dla psich maleństw, do maksymalnie 8 kg, niespecjalnie długich ani wysokich. Czyli nie dla Pilota. Mocowanie jest do kierownicy, bez dodatkowych podstawek. Nawet można spotkać sporo cziłał, jorków czy maltańczyków podróżujących po miastach i wsiach w ten sposób. Pasuje na zdecydowaną większość rowerów, ale warto przed zakupem się upewnić czy do Twojego będzie dobry. Dla bezpieczeństwa psa jest zamykany lub ma w środku pasy lub zapięcie do obroży. Wygląda to mniej więcej tak (choć oczywiście opcji koszy jest w sklepach całkiem sporo):

To przykładowy kosz firmy Trixie, dostępny w przykładowym Zooplusie

Kosz lub torba na bagażnik

Coraz więcej w polskich miastach jest rowerów holenderskich z dużym bagażnikiem z przodu (do wielu rowerów można też dokupić sobie dodatkowy przedni bagażnik, np. w Decathlonie i innych sportowych sklepach). Tak samo tylny bagażnik nadaje się do przewożenia psa w odpowiednim opakowaniu. Może nim być znowu kosz, torba, transporter plastikowy, chałupniczo przerobiona skrzynka po owocach lub piwie. Podobnie jak w przypadku rozwiązań na kierownicę, istnieją ograniczenia wagowe (najczęściej 8/10 kg) i rozmiarowe (czyli znów – nie dla Pilota). Bezpieczeństwo też ma znaczenie! Ważne by pies nie mógł w trakcie jazdy wyskoczyć z takiego pudełka.

To przykładowe rozwiązanie Trixie dostępne w przykładowym MegaZoologicznym

Rower cargo

To już zupełnie inny kaliber inwestycji, rzędu kilku tysięcy. Ale jeśli masz dużego psa, dużo jeździsz po mieście i chcesz go ze sobą rowerowo zabierać, a na dodatek nie zwracasz uwagi na budżet, to tak – wybierz rower cargo. Niewielkie dostosowanie sprawi, że Twój pies będzie siedział w nim wygodnie i bezpieczenie. Ah, zapomniałam przy przyczepkach wspomnieć, ale i tutaj to trafna uwaga – jeśli masz i psa i dziecko – to przyczepka i rower cargo mogą być świetnymi podróżnymi rozwiązaniami!

Sprawdzałam ceny takich rowerów, albo możliwość przerobienia zwykłego roweru na cargo ale albo byłaby to przestrzelona inwestycja (przerost formy nad treścią) albo brakowało mi umiejętności majsterkowania. Ale jeśli umiesz w DIY, to możesz wpaść na jakiś rewolucyjny pomysł jak transportować psa na rowerze (daj wtedy znać!).

Tutaj zdjęcie z Shutterstocka do niedziennikarskiego, czyli właśnie blogowego wykorzystania, ilustrujące zadowolonego psa z zadowoloną panią na rowerze cargo:

Buddyrider

Buddyrider to opatentowany wynalazek, który mógłby być moim faworytem, gdyby nie jego cena (ponad 160 dolarów) i fakt, że musiałabym zmienić rower (kolejne x-set złotych). Pasuje do wielu typów rowerów (poza moim składakiem 🙂 i dla psów do ok. 10,5 kg.

Pies siedzi sobie jak król, między Tobą a kierownicą, na specjalnej, wygodnej i bezpiecznej platformie. Tak to wygląda na obrazkach. Tyle wiem o tej opcji. Uważam, że warto o niej wspomnieć, bo nie spotkałam się z tym jeszcze w Polsce, mimo, że chyba jest już polski dystrybutor. Myślę, że Pilotowi by się spodobało, to akurat rozwiązanie na jego rozmiar i na jego porywczość. Może jak wygramy w lotka…

To zdjęcie ze strony Buddyrider przedstawiające Pana Colina Cattona, który wymyślił ten sposób przewożenia psów. Choć mój pradziadek i Kropka wcale dalecy od tego patentu nie byli…

Psi plecak

Na sam koniec zostawiłam sobie opisanie wybranego przez nas rozwiązania. To plecak, do którego mogę zapakować Pilota, zarzucam go na plecy i możemy jechać na rowerze. Dlaczego ta opcja nam przypasowała najbardziej?

  • Po pierwsze, to rozwiązanie uniwersalne – na rower, na motor, do dalekich wycieczek.
  • Po drugie, to rozwiązanie umiarkowane kosztowo (w zależności od modelu, u nas ok. 300 zł).
  • Po trzecie, to rozwiązanie o małych gabarytach, nie zabiera miejsca.

Plecakową przygodę zaczęliśmy od plecaka dla większych psów marki Ibiyaya. Właściwie to miał być plecak na wszelkie podróże Pilota, w tym także samolotowe. Fajny, przewiewny, z opcją podglądania świata, kieszonkami, zaczepem do obroży (który nam się szybko ułamał), odpinanym dnem żeby go łatwo czyścić. Serio – fajna sprawa. Nawet kilka miast udało nam się dzięki temu plecakowi razem zwiedzić (np. kawał Moskwy, bo Pilot jeździł w nim metrem, albo Jarmark Dominikański w Gdańsku, bo przecież nie zabrałabym tam Pilota luzem). Problem w tym, że to rozwiązanie dla ciut mniejszych psów, Pilotowi nie było w nim zbyt wygodnie. Ale pokażę go Wam:

To zdjęcie plecaka Ibiyaya z przykładowej strony Karusek

No więc Ibiyayę sprzedaję, a zakupiłam dla Pilota coś, co wydaje mi się być zwieńczeniem moich poszukiwań… To też plecak, tym razem amerykański, marki k9sportsack. Wierzcie mi, nie chodzi tu o żadną reklamę, ale o to, że znalazłam rozwiązanie które jest wygodne i bezpieczne dla Pilota, daje mi nad nim kontrolę, pies czuje wiatr w sierści i byłby najszczęśliwszym rowerzystą na świecie gdyby tylko kotki i sarenki nie nie pojawiały się na naszej trasie. Dla Ciebie może być lepsze zupełnie inne rozwiązanie z tej listy (a może masz jeszcze inny pomysł na psa i rower? – daj znać!). Ale i ja i Pilot jesteśmy zachwyceni tym naszym nowym plecakiem.

Oczywiście, najpierw była domowa nauka pakowania Pilota do plecaka, spacery po mieszkaniu, przyzwyczajanie, jedzenie posiłków w plecaku:

Nie wiem jeszcze jak długo Pilot będzie w stanie wytrzymać w plecaku, na razie max to było 45 minut. Ale nie jest mu niewygodnie, tym bardziej, że gdy ja się pochylam nad kierownicą, to i on jakby „leży” mi na plecach. Widać na tym zdjęciu poniżej przewiewne boki plecaka oraz to, że jego przednie łapy swobodnie leżą mi na ramionach (to słodkie 😉 Zapięcie wokół szyi jest regulowane, mogę go zapiąć na te słynne „dwa palce” (jak obrożę), dzięki temu nie ma opcji, że wyskoczy mi z plecaka. Serio – nie dał rady się wyplątać z plecaka nawet gdy wieczorem w lesie tuż przed rowerem stanęła nam sarna.

Nie muszę dodawać, że dodatkowym urokiem jeżdżenia z psem na plecach są miny przechodniów – bezcenne! Ludzie się uśmiechają, wiwatują, machają, pokrzykują, a – jak widać poniżej – Pilot też jest zachwycony możliwością oglądania trasy z wysoka. 1

I teraz odpowiedź na dwa pytania, które najczęściej słyszę w związku z tym plecakiem:

  • a co z ogonem?! – Ano nie wiem. Jest schowany w plecaku i Pilocik jakoś sam go sobie tam w środku układa.
  • a co z dużymi psami?! – A to akurat wiem. Ta firma, k9sportsack, ma plecaki dla psów różnych gabarytów (aż do 36 kg) i dla różnych psich potrzeb (np. na porządne trekkingi, do komunikacji miejskiej itp.). Tylko czy masz siłę dźwigać ponad 30 kilo psa na plecach?!

Kolejny kumpel Pilota z Bandy, Bastek Tropiciel, też niedługo będzie testował plecak, chyba nawet taki jak Pilota. Zobaczymy, czy jemu się spodoba!


 

I na sam koniec, krótkie słowo przypomnienia. Jeśli masz ochotę pojeździć na rowerze BEZ PSA to masz do tego pełne prawo. Choć Pilot – jak zwykle – ma w tym temacie odmienne zdanie. I jest zawsze gotów do podróżowania: